piątek, 24 maja 2013

Stare chatki budzą wspomnienia i poruszają serca.

Mam wyjątkowy sentyment do starych chatek. Przyznam się, że dostrzegłam ich niepowtarzalny urok odkąd mój fotografujący Syn wyszperał ich wiele z różnych zakątków Małopolski. Kiedy oglądam jego fotografie mam nieodpartą chęć malowania ich, a malując czuję dziwny związek pomiędzy moim życiem, historią i wszystkim co stanowi o naszych korzeniach. Teraz i ja chodzę z aparatem poszukując " perełek".
Urokliwe chatki zamykają w sobie całe tomy opowieści, szereg wydarzeń, ludzkie radości i dramaty, a więc każda taka chatka ma "duszę". O każdej porze roku przemawia innym językiem...


W takiej chatce zazwyczaj od wschodu była kuchnia, małe pomieszczenie z piecem chlebowym, w którym paliło się gałązkami, potem wymiatało popiół i do nagrzanego pieca " na łopacie" wkładało się duże bochny wiejskiego chleba zarobionego na kwaśnym drożdżowym " zaczynie". Chleb był potężny, długo zachowywał świeżość, a gorącego smarowało się wodą w celu uzyskania pięknej skórki, do której bardzo przydawały się zdrowe zęby! Niestety, rzadko kto ma już taki piec i wszelkie kombinacje wypieku chleba nie sięgną tego ideału! Kuchnia była wyposażona w piec, który posiadał blachę i na tej nagrzanej blasze gotowano potrawy.
Babcia piekła na niej " blaszoki" zwane w innych rejonach" sodziokami". Pyszne placki zarobione z ...
i tu przepis: pół kilograma mąki, 2 pełnych łyżeczek sody oczyszczonej, dużej szczypty soli i maślanki ( ile przyjmie) lub kwaśnego mleka. Rozwałkowane, owalne lub okrągłe placki, na grubość 1,5 cm  pieczone były wprost na blasze, pod którą buzował ogień- oczywiście na bazie drewna zebranego w "obejściu", bo żadna gałązeczka się nie marnowała.Wierna tradycji, piekę owe placki na blachach żeliwnych kładzionych na palnikach gazowych  ( i tu już niestety- krok od tradycji), ale radzę sobie w ten sposób, by choć w części zachować smak dzieciństwa. Placek często przewracam, aby się ładnie upiekł i nie przypalił. Mam 4 blachy, więc działam na 4 palnikach. Blachy są okrągłe, ciężkie, dostępne w sklepach.



 Taki placek smaruje się masłem i do tego pije zwykłą zbożową kawę zabielaną mlekiem. Wspaniałe śniadanie.
Uczta dla podniebień karmionych nowoczesnością i pośpiechem. Moja babcia wykorzystywała część takich placków, przelewając je na durszlaku, pokrojone uprzednio w grube paski, gorącą wodą. Potem posypywała cukrem i częstowała wnuki takimi " słodyczami".
Ja proponuję wersję tradycyjną z masełkiem, jeszcze ciepłe- najlepsze!




A teraz jeszcze dwa z sentymentalnych zdjęć...chatek zakorzenionych w sercu...


Pozdrawiam:-)

15 komentarzy:

  1. jakie piękne wspomnienia:)))Takie chatki mają to coś, narobiłaś mi smaku na taki pieczony chlebuś:)pozdrawiam cieplutko i życzę miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ooooooooooo jak ja dawno nie jadłam takich placków. Też przepis zaczerpnięty od mojej babci. Moja mama nazwała je pranotami:) Uwielbiam je!Najlepiej smakuję ze świeżym mleczkiem:)
    My do dzisiaj smarujemy chleb wodą i ma chrupiącą skórkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham, uwielbiam takie domki, tą prostotę... te zapachy z kuchni... piękne wspomnienia :)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzeba nauczyć się dostrzegać piękno takich chatek. A w każdym regionie są trochę inne. Urokliwe zdjęcia :) a te placki brzmią bardzo interesująco :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Drogie Panie, właśnie spożyłam takie placuszki i nawet o obiedzie nie myślę, zapewniam- pyszne. Dzięki za miłe komentarze:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja tez uwielbiam stare chatki :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. piękne wspomnienia Basiu:))moja babcia też piekła chleb:))w takim piecu:))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Będę wracać do tych chatek wiele razy- pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. O, ja też lubię stare, drewniane domy... coraz ich mniej. No i kocham stare, przydrożne krzyże, kapliczki. Kojarzą mi się z wyprawami rowerowymi z dzieciństwa. A całkiem niedawno jechałam taką nową, wypasioną :) drogą do Poznania i ciągle mi coś w niej nie pasowało... miałam wrażenie, że ta droga jest "łysa". W końcu mówię do kolegi: "Już wiem! Tu nie ma kapliczek!". :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Też piekę chlebek w domu :) wiadomo nie taki duży i swojski, ale też na zakwasie. Niestety chwilowo mam przerwę ponieważ okazało się, że dla kobiety w ciąży ten piękny zapach świeżego chleba może wcale nie być taki piękny :))

    OdpowiedzUsuń
  11. To cudownie...oczekiwanie jest piękne, a dla macierzyństwa wato wszystko poświęcić, pozdrawiam Was( obie czy oboje?)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję za odwiedziny:))) Tworzysz wspaniałą atmosferę na swoim blogu!!! Jest ciekawy i twórczy!!! Takie lubię:)))Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj u mnie Halinko, miło mi, że trafiłam w Twoje upodobania, zapraszam:-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Och, koniecznie muszę spróbować Babcinego Specjału:-) Przepadam za takimi historiami i takimi potrawami prosto z serca (i Babć, i Mam, i z serca domu). Z kolei moja Babcie piekła specjalnie dla mnie, dla dzieci w ogóle, na blasze kuchni (i tej zimowej, i tej letniej - bo i taką miała) placki z ciasta na makaron. Gdy robiła makaron na niedzielę (obowiązkowo:-)! niestety dostępny z czerniną ... brrrrr) to wykrawała nożem nieforemne kształciki i kładła na suchą zupełnie kuchnię, czy to na fajerki nad ogniem, czy płytę nieco z boku. Nie przyklejały się, bo jak to ciasto makaronowe, posypane mąką były. Ciastko piekło, czy może smażyło? się szybko. Tak pięknie puchło miejscami, a gdy zrobiły się w niektórych miejscach ciemnobrązowe bąbelki wiadomo było, że o już:-)
    Tak się cieszę, że dziś do Ciebie zajrzałam. Mam jakiś nie taki dzień i wszystko mnie złości albo doprowadza do łez ... nawet Twoja piękna opowieść o Ciotce Józce:-) Jakoś tak mi się sentymentalnie na duszy zrobiło dziś. Gdy przeczytałam jednak powyższy post tak jakby lepiej ... i te piękne zdjęcia chatek:-) Pozdrawiam ciepło i dziękuję:-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Takie placki też piekliśmy, a moja mała sąsiadka zjadała kawałki na surowo, a skoro nic się jej nie działo- widocznie organizm tego potrzebował!!!!
    Po niedzieli będziesz miała "furę" sentymentów w niespodziance!

    OdpowiedzUsuń